Po pokoju roznosi się
donośny dźwięk bijącego zegara. Ignoruję go. Nic do mnie nie
dociera. Zamyślona wpatruję się w ciemny obiekt za oknem. To chyba
znak drogowy. Jest zbyt ciemno, bym mogła ocenić. Po krótkim
czasie rozmyślań dochodzę do wniosku, że to nieistotne. Teraz
moją uwagę przyciągają moje ręce, nadgarstki. Poranione,
pocięte, a jednak wciąż piękne. Ten widok przywołał bolesne
wspomnienia. Mrok w pokoju potęguje moje odczucia.
Było słoneczne popołudnie,
wracałam właśnie ze szkoły. Do domu odprowadzał mnie chłopak,
Filip. Szliśmy trzymając się za ręce. Kiedy byliśmy blisko
siebie czułam się wspaniale, niczego więcej nie pragnęłam.
Jednak kiedy zobaczyłam z oddali swój dom uśmiech prędko zszedł
mi z twarzy. No tak. Trzeba wracać do domu. Filip zorientował się
o co chodzi. Pocieszająco ścisnął moją dłoń dodając mi
otuchy.
-Muszę już iść. -
powiedziałam cicho
W oczach miałam łzy. Choć
z całych sił próbowałam się nie rozpłakać nie bardzo mi to
wychodziło. Miałam złe przeczucia. Byłam pewna, że to, co
niebawem zobaczę nie będzie wesołym widokiem. Po raz ostatni
spojrzałam w jego brązowe oczy tego dnia. Pozornie odważnym
krokiem ruszyłam zmierzyć się z rzeczywistością.
Wzięłam głęboki oddech i
przekroczyłam próg domu. Moje zmysły natychmiast zarejestrowały
znajomy swąd alkoholu. Weszłam w głąb mieszkania. Było cicho.
Zbyt cicho. Zawsze kiedy wracałam po domu latały talerze, kubki,
był jeden wielki wrzask i hałas. Dzisiaj była cisza. Weszłam do
ich pokoju. Jednak by móc to zrobić musiałam zatkać nos.
Nienawidziłam alkoholu. Rozejrzałam się po pokoju. Na krześle
niestabilnie siedział ojciec, mama leżała na podłodze. Z głowy
leciała jej krew.
-Mamo! - krzyknęłam
ignorując nieprzyjemny zapach.
Podbiegłam do niej i
chwyciłam ją za rękę. Spojrzałam oskarżającym wzrokiem na
tatę.
-Co jej zrobiłeś?! - Moja
złość. Mój ból. To nie do opisania.
Ojciec wydusił z siebie
kilka niezrozumiałych słów. Zignorowałam go.
Wyjęłam telefon z tylnej
kieszeni spodni i zadzwoniłam po pogotowie. Przyjechało po
dziesięciu minutach. Pojechałam z nimi do szpitala, a po tatę
przyjechała policja i zabrała na izbę wytrzeźwień. Będzie mógł
w spokoju przemyśleć to, co zrobił. W moim sercu tliła się
iskierka nadziei, że zrozumie i się zmieni. Po moich policzkach
spłynęło kilka łez.
Droga do szpitala nie zajęła
nam dużo czasu. Karetka pędziła z zawrotną jak dla mnie
prędkością, samochody zjeżdżały na pobocze by zrobić jej
miejsce na wąskiej drodze. Sanitariusze działali profesjonalnie,
nim się obejrzałam mama leżała już na sali podłączona do
różnych maszyn. Wszędzie biało. Podobno biały kolor wpływa
pozytywnie na nasze zdrowie. Szkoda, że nie na moją psychikę. Ten
kolor bardzo mnie przybijał.
Siedziałam przy łóżku
mamy trzymając ją za rękę. Otarłam oczy i wróciłam do
rzeczywistości. Mamy ze mną już nie ma, a to ona była dla mnie
podporą. Wiem, że mnie kochała. Zawsze mnie broniła często
płacąc za to siniakami na ciele. Od wypadku minęły trzy lata, a
ja muszę sobie radzić sama. Nie daję rady. Mam zbyt słabą
psychikę. Nie chcę tego. Po co mam żyć? Dla kogo? Skoro mamy już
nie ma... Nikt mnie nie potrzebuje, więc po co? Nie wiem czemu wciąż
istnieję. Tak zastanawiając się nad sensem mojego istnienia coś
do mnie dotarło.
Przecież nie muszę tak
żyć. Mogę uciec. Pójdę do Filipa. Przenocuję u niego trochę, a
potem coś się wymyśli. Mam siedemnaście lat, niedługo skończę
osiemnaście, więc będę pełnoletnia. Znajdę pracę, może się
komuś przydam. Że też wcześniej na to nie wpadłam! Nie wiem
skąd ten napad optymizmu u mnie, ale wiem, że nie mogę go
zmarnować. Najwyższy czas wziąć sprawy w swoje ręce, a nie
użalać się nad sobą. Chcę zrobić tak, by mama mogła być ze
mnie dumna. Okaleczanie się? Jaka ja byłam głupia! Rany na ciele,
krew spływająca po moich rękach przynosiła ukojenie, ale nie
zmieniała przeszłości, nie miała wpływu na teraźniejszość ani
na przyszłość. Otarłam łzy po czym podniosłam się z podłogi i
chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę łazienki. Spojrzałam na swoje
odbicie w lustrze. Blada z cieniami pod oczami, tłustymi włosami i
na dodatek zasmarkana małolata. Ale to się zmieni. Korzystając z
okazji, że nie ma nikogo w domu wzięłam kąpiel. Po wykonaniu
kilku podstawowych czynności wyglądałam o niebo lepiej. Moje
ciemne włosy lekko falowały, twarz wyglądała zdrowiej a cienie
nieco zbladły. Umyłam zęby, uśmiechnęłam się sama do siebie.
Spakowałam
najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z domu. Ruszyłam przed siebie
mając nadzieję, ze kiedyś spotka mnie jeszcze odrobina szczęścia.
Życie jest zbyt cenne, nie mogę z niego tak po prostu
zrezygnować...
niedziela, 13 kwietnia 2014
środa, 12 marca 2014
Love, love, love
Był początek wakacji. Siedziałam w swoim pokoju i myślałam o życiu. Życiu ? To takie ogóle sformułowanie. Myślałam o Nim. Kim On jest ? Ma na imię Ethan, chodził wraz ze mną do szkoły artystycznej. Jest uroczym chłopakiem z lśniącą blond grzywką. Kocham go całym sobą. Ale ostatnio nasze relacje nieco się skomplikowały. Nim się obejrzałam już zanurzyłam się we wspomnieniach. To wszystko działo się, kiedy rok szkolny trwał w najlepsze.
Przyszedł do mnie po lekcjach i oświadczył, że musimy pogadać. W jego ustach ,, musimy pogadać'' brzmi jak ,,Houston, mamy problem''. Nie poprawiło mi to nastroju. Poszliśmy do parku. To jedyne tak spokojne miejsce, które pozwoliłoby nam porozmawiać bez przeszkód. Usiedliśmy na ławce tuż obok fontanny z której tryskała woda. Wpatrywałam się w strużki wody jak w obrazek. Po chwili Ethan się odezwał.
- Nathalie - spojrzałam na niego - Muszę wyjechać.
Z początku nie zrozumiałam o czym on do mnie mówi. Kiedy to w końcu do mnie dotarło poczułam, jak mój mały, wspaniały świat zaczyna się rozpadać.
- To przeze mnie - powiedziałam lodowatym tonem
Mimo, że nie było to pytanie Ethan i tak odpowiedział.
- Tak, kochanie. - odwrócił wzrok jakby nie mógł patrzeć na moje cierpienie.
Zerwałam się z ławki.
- Nie mów tak do mnie! Nie jestem twoim kochaniem! - wrzasnęłam i pobiegłam w stronę swojego domu.
Nie oglądałam się za siebie. Wiedziałam, że za mną nie pobiegł. Bo już go nie obchodziłam. Bo już mnie nie kochał.
Jak on śmiał mi coś takiego powiedzieć?! Jego ,,Tak, kochanie'' wciąż wirowało mi w głowie. Bezczelność.
Wyrwałam się z bolesnych wspomnień i wróciłam do rzeczywistości.
Siedziałam na podłodze w najciemniejszym kącie mojego pokoju. Jak zawsze, kiedy jestem zdołowana słucham smutnych piosenek, by poczuć się jeszcze gorzej... Nie mogło do mnie dotrzeć, że to co było już nigdy nie wróci. Dlaczego odszedł? Ja byłam w stanie wybaczyć to, że spoufalał się z moją siostrą, ale jak się okazało on nie był w stanie żyć w poczuciem winy... Położyłam się na podłodze, zwinęłam w kłębek i zaczęłam szlochać. Od kilku dni nie wychodzę z pokoju, nie mam ochoty widzieć się z kimkolwiek i nie chcę, by ktoś widział mnie w tym stanie. Nikt nie może wiedzieć, że tak naprawdę jestem strasznie słaba, że taki zwykły idiota może mnie tak zranić. Niech myślą, że jestem dzielna, niezależna i twarda. Moje rozmyślania przerwał dzwonek telefonu. Leniwym ruchem sięgnęłam telefon z szafki nocnej i odebrałam.
Przyszedł do mnie po lekcjach i oświadczył, że musimy pogadać. W jego ustach ,, musimy pogadać'' brzmi jak ,,Houston, mamy problem''. Nie poprawiło mi to nastroju. Poszliśmy do parku. To jedyne tak spokojne miejsce, które pozwoliłoby nam porozmawiać bez przeszkód. Usiedliśmy na ławce tuż obok fontanny z której tryskała woda. Wpatrywałam się w strużki wody jak w obrazek. Po chwili Ethan się odezwał.
- Nathalie - spojrzałam na niego - Muszę wyjechać.
Z początku nie zrozumiałam o czym on do mnie mówi. Kiedy to w końcu do mnie dotarło poczułam, jak mój mały, wspaniały świat zaczyna się rozpadać.
- To przeze mnie - powiedziałam lodowatym tonem
Mimo, że nie było to pytanie Ethan i tak odpowiedział.
- Tak, kochanie. - odwrócił wzrok jakby nie mógł patrzeć na moje cierpienie.
Zerwałam się z ławki.
- Nie mów tak do mnie! Nie jestem twoim kochaniem! - wrzasnęłam i pobiegłam w stronę swojego domu.
Nie oglądałam się za siebie. Wiedziałam, że za mną nie pobiegł. Bo już go nie obchodziłam. Bo już mnie nie kochał.
Jak on śmiał mi coś takiego powiedzieć?! Jego ,,Tak, kochanie'' wciąż wirowało mi w głowie. Bezczelność.
Wyrwałam się z bolesnych wspomnień i wróciłam do rzeczywistości.
Siedziałam na podłodze w najciemniejszym kącie mojego pokoju. Jak zawsze, kiedy jestem zdołowana słucham smutnych piosenek, by poczuć się jeszcze gorzej... Nie mogło do mnie dotrzeć, że to co było już nigdy nie wróci. Dlaczego odszedł? Ja byłam w stanie wybaczyć to, że spoufalał się z moją siostrą, ale jak się okazało on nie był w stanie żyć w poczuciem winy... Położyłam się na podłodze, zwinęłam w kłębek i zaczęłam szlochać. Od kilku dni nie wychodzę z pokoju, nie mam ochoty widzieć się z kimkolwiek i nie chcę, by ktoś widział mnie w tym stanie. Nikt nie może wiedzieć, że tak naprawdę jestem strasznie słaba, że taki zwykły idiota może mnie tak zranić. Niech myślą, że jestem dzielna, niezależna i twarda. Moje rozmyślania przerwał dzwonek telefonu. Leniwym ruchem sięgnęłam telefon z szafki nocnej i odebrałam.
-Halo? - natychmiast rozpoznałam ten głos. Był nieco zniekształcony, ale i tak nie miałam z tym większych problemów.
-Co jest, Jess? - Jessica to młodsza o rok siostra Ethana.
Zaniepokoiło mnie to, że szlochała. Zaczęłam się martwić.
-Jess, co się stało?! - zaniepokojona krzyknęłam do telefonu
W odpowiedzi usłyszałam cichy szloch.
-Nath, on... On jest w szpitalu. Miał wypadek na skuterze, kiedy jechał do Ciebie, chciał z Tobą porozmawiać, ale... - urwała wybuchając płaczem.
-Gdzie? - spytałam krótko
-Na Biskupińskiej. Jest w stanie krytycznym.
Szybko się rozłączyłam. Zbiegłam po schodach na dół i wybiegłam z domu nic nie mówiąc rodzicom. Biegłam ile sił w nogach, chciałam jak najszybciej znaleźć się przy nim. Droga do szpitala zajęła mi 10 minut. Słońce zachodziło, a z nim powoli uciekało życie mojego ukochanego. Pani recepcjonistka powiedziała mi, że Ethan leży na OIOM'ie, więc czym prędzej tam poszłam. Za szybą zobaczyłam dwóch lekarzy i cztery pielęgniarki. Byłam tak przejęta, że nie zwracałam uwagi na detale, dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że wszystkie ściany są idealnie białe, a pościel na łóżkach ułożona w kostkę. Długo błądziłam zamglonym wzrokiem nim odnalazłam jego twarz. Do jego ciała podłączone były rozmaite maszyny, ale ja skupiłam się na jego wyrazie twarzy. Oczy miał zamknięte, lecz intuicja podpowiadała mi, ze on nie śpi. Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam wzrok i zobaczyłam Jessicę.
-Lekarze mówią, że już z nim lepiej. Niedługo będziemy mogli wejść do niego, ale tylko na chwilę.
W chwili, gdy ona skończyła mówić z sali wyszedł lekarz i oświadczył, że jedna osoba może się z nim zobaczyć.
-Ethan odzyskał przytomność. Pytał o Panią – lekarz spojrzał na mnie wymownie. - Proszę wejść.
Ruchem dłoni zaprosił mnie do środka. Nieśmiało weszłam do pomieszczenia i usiadłam na stołku przy jego łóżku.
-Jestem – szepnęłam cicho chwytając jego dłoń.
-Nathalie – on również szeptał. - Dziękuję, że jesteś. Przepraszam.
Mówił z wielkim trudem, mimo to nie przerywałam mu.
-Przepraszam za to, że Cię raniłem. Bardzo Cię kocham.
-Cieszę się, że żyjesz – powiedziałam
Z trudem się zaśmiał.
-Najważniejsze, to nie dać się zabić od środka. Reszta idzie z górki.
Przepełniona radością, że znów jest przy mnie nachyliłam się nad nim i pocałowałam go. Spojrzałam w jego brązowe oczy. Świat przestał się liczyć, teraz ważny był tylko on.
-Szczęśliwych walentynek – powiedział z uśmiechem
Miał taki śliczny uśmiech, a kiedy to robił w jego policzkach pojawiały się urocze dołeczki.
Mimo powagi chwili wybuchnęłam śmiechem. Wtedy dotarło do mnie, że nigdzie nie kupisz szczęścia, miłość daje je gratis.
----------------------------------------------------------------------------------------------
Część dalsza opowiadania, które kiedyś (dawno, dawno) wstawiłam : )
sobota, 11 stycznia 2014
Cytaty, czyli brak pomysłów na notkę.
Hej.
Mam nadzieję, ze wybaczycie mi długą nieobecność. Egh... Dużo w moim życiu się działo, nie mogłam nic na to poradzić. Ale teraz jestem i postaram się sporo nadgonić ;) Na razie dam tylko kilka cytatów dotyczących miłości, ale jutro postaram się wstawić coś ekstra ;d
- Gdzie
jesteś?- Dokładnie tam,
gdzie mnie zostawiłeś
Z obawy przed porażką, niszczymy swoje marzenia, stając się ludźmi niespełnionymi...
opisać można jedynie nieszczęście.
przestań być nieszczęśliwym, to zrozumiesz.
MIŁOŚCI nie da się zdefiniować. brak miłości można.
kiedy pozbędziesz się braku miłości, zrozumiesz.
Mam nadzieję, ze wybaczycie mi długą nieobecność. Egh... Dużo w moim życiu się działo, nie mogłam nic na to poradzić. Ale teraz jestem i postaram się sporo nadgonić ;) Na razie dam tylko kilka cytatów dotyczących miłości, ale jutro postaram się wstawić coś ekstra ;d
Cytaty:
Z obawy przed porażką, niszczymy swoje marzenia, stając się ludźmi niespełnionymi...
opisać można jedynie nieszczęście.
przestań być nieszczęśliwym, to zrozumiesz.
MIŁOŚCI nie da się zdefiniować. brak miłości można.
kiedy pozbędziesz się braku miłości, zrozumiesz.
Prędzej
czy później zostawimy odciski palców na klamce
którą powinniśmy nacisnąć i wtedy będą
nazywać to niespełnioną miłością.
Pragnę
Cię po wielkiemu cichu. Jedyne co mi się
ciśnie na usta, gdy patrzę na swoje
odbicie w lustrze to: "tchórz".
To niewiarygodne,
jak można czuć się szczęśliwą przez tyle lat,
mimo tylu kłótni, tylu upierdliwości
i tak naprawdę, kurwa, nie wiedzieć, czy
to miłość czy nie.
Kto
miłości nie zna, ten żyje szczęśliwy, i noc
ma spokojną, i dzień nietęskliwy.
SZCZĘŚCIA
nie da się zdefiniować.
Jak dotąd, dałem tylko jeden dowód odwagi: nie zabiłem się.
Jutro postaram się coś dodać, ale teraz idę już, paa ;*
Subskrybuj:
Posty (Atom)