niedziela, 13 kwietnia 2014

Życie, kotq

Po pokoju roznosi się donośny dźwięk bijącego zegara. Ignoruję go. Nic do mnie nie dociera. Zamyślona wpatruję się w ciemny obiekt za oknem. To chyba znak drogowy. Jest zbyt ciemno, bym mogła ocenić. Po krótkim czasie rozmyślań dochodzę do wniosku, że to nieistotne. Teraz moją uwagę przyciągają moje ręce, nadgarstki. Poranione, pocięte, a jednak wciąż piękne. Ten widok przywołał bolesne wspomnienia. Mrok w pokoju potęguje moje odczucia.
Było słoneczne popołudnie, wracałam właśnie ze szkoły. Do domu odprowadzał mnie chłopak, Filip. Szliśmy trzymając się za ręce. Kiedy byliśmy blisko siebie czułam się wspaniale, niczego więcej nie pragnęłam. Jednak kiedy zobaczyłam z oddali swój dom uśmiech prędko zszedł mi z twarzy. No tak. Trzeba wracać do domu. Filip zorientował się o co chodzi. Pocieszająco ścisnął moją dłoń dodając mi otuchy.
-Muszę już iść. - powiedziałam cicho
W oczach miałam łzy. Choć z całych sił próbowałam się nie rozpłakać nie bardzo mi to wychodziło. Miałam złe przeczucia. Byłam pewna, że to, co niebawem zobaczę nie będzie wesołym widokiem. Po raz ostatni spojrzałam w jego brązowe oczy tego dnia. Pozornie odważnym krokiem ruszyłam zmierzyć się z rzeczywistością.
Wzięłam głęboki oddech i przekroczyłam próg domu. Moje zmysły natychmiast zarejestrowały znajomy swąd alkoholu. Weszłam w głąb mieszkania. Było cicho. Zbyt cicho. Zawsze kiedy wracałam po domu latały talerze, kubki, był jeden wielki wrzask i hałas. Dzisiaj była cisza. Weszłam do ich pokoju. Jednak by móc to zrobić musiałam zatkać nos. Nienawidziłam alkoholu. Rozejrzałam się po pokoju. Na krześle niestabilnie siedział ojciec, mama leżała na podłodze. Z głowy leciała jej krew.
-Mamo! - krzyknęłam ignorując nieprzyjemny zapach.
Podbiegłam do niej i chwyciłam ją za rękę. Spojrzałam oskarżającym wzrokiem na tatę.
-Co jej zrobiłeś?! - Moja złość. Mój ból. To nie do opisania.
Ojciec wydusił z siebie kilka niezrozumiałych słów. Zignorowałam go.
Wyjęłam telefon z tylnej kieszeni spodni i zadzwoniłam po pogotowie. Przyjechało po dziesięciu minutach. Pojechałam z nimi do szpitala, a po tatę przyjechała policja i zabrała na izbę wytrzeźwień. Będzie mógł w spokoju przemyśleć to, co zrobił. W moim sercu tliła się iskierka nadziei, że zrozumie i się zmieni. Po moich policzkach spłynęło kilka łez.
Droga do szpitala nie zajęła nam dużo czasu. Karetka pędziła z zawrotną jak dla mnie prędkością, samochody zjeżdżały na pobocze by zrobić jej miejsce na wąskiej drodze. Sanitariusze działali profesjonalnie, nim się obejrzałam mama leżała już na sali podłączona do różnych maszyn. Wszędzie biało. Podobno biały kolor wpływa pozytywnie na nasze zdrowie. Szkoda, że nie na moją psychikę. Ten kolor bardzo mnie przybijał.
Siedziałam przy łóżku mamy trzymając ją za rękę. Otarłam oczy i wróciłam do rzeczywistości. Mamy ze mną już nie ma, a to ona była dla mnie podporą. Wiem, że mnie kochała. Zawsze mnie broniła często płacąc za to siniakami na ciele. Od wypadku minęły trzy lata, a ja muszę sobie radzić sama. Nie daję rady. Mam zbyt słabą psychikę. Nie chcę tego. Po co mam żyć? Dla kogo? Skoro mamy już nie ma... Nikt mnie nie potrzebuje, więc po co? Nie wiem czemu wciąż istnieję. Tak zastanawiając się nad sensem mojego istnienia coś do mnie dotarło.
Przecież nie muszę tak żyć. Mogę uciec. Pójdę do Filipa. Przenocuję u niego trochę, a potem coś się wymyśli. Mam siedemnaście lat, niedługo skończę osiemnaście, więc będę pełnoletnia. Znajdę pracę, może się komuś przydam. Że też wcześniej na to nie wpadłam! Nie wiem skąd ten napad optymizmu u mnie, ale wiem, że nie mogę go zmarnować. Najwyższy czas wziąć sprawy w swoje ręce, a nie użalać się nad sobą. Chcę zrobić tak, by mama mogła być ze mnie dumna. Okaleczanie się? Jaka ja byłam głupia! Rany na ciele, krew spływająca po moich rękach przynosiła ukojenie, ale nie zmieniała przeszłości, nie miała wpływu na teraźniejszość ani na przyszłość. Otarłam łzy po czym podniosłam się z podłogi i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę łazienki. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Blada z cieniami pod oczami, tłustymi włosami i na dodatek zasmarkana małolata. Ale to się zmieni. Korzystając z okazji, że nie ma nikogo w domu wzięłam kąpiel. Po wykonaniu kilku podstawowych czynności wyglądałam o niebo lepiej. Moje ciemne włosy lekko falowały, twarz wyglądała zdrowiej a cienie nieco zbladły. Umyłam zęby, uśmiechnęłam się sama do siebie.
Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z domu. Ruszyłam przed siebie mając nadzieję, ze kiedyś spotka mnie jeszcze odrobina szczęścia. Życie jest zbyt cenne, nie mogę z niego tak po prostu zrezygnować...